,,Wyśpij się teraz, bo później nie będzie już na to czasu". Miałam wrażenie, że mówią mi to dosłownie WSZYSCY znajomi, którzy mieli okazję widzieć mnie z ciążowym brzuszkiem.
Czy mieli rację? Oto 8 rzeczy, które zmieniły się w moim życiu od kiedy zostałam mamą Zosi:
Czy mieli rację? Oto 8 rzeczy, które zmieniły się w moim życiu od kiedy zostałam mamą Zosi:
- Mniej śpię. Nie da się ukryć, że rodzicom małych dzieci brakuje snu. Prawie każdy Wam to powie. U mnie nie jest inaczej, bo Zosia nie należy do dzieci, które przesypiają noce. Oczywiście był pewien okres, kiedy naprawdę nie mogłam narzekać, bo zaliczałyśmy tylko jedną, nocną pobudkę na jedzenie. Niestety te wspaniałe noce odeszły, wraz z rozpoczęciem okresu ząbkowania. Obecnie Zosia budzi się w nocy kilka, lub nawet kilkanaście razy. Ale ponieważ do wszystkiego można przywyknąć, zwyczajnie się przyzwyczaiłam i cierpliwie czekam na lepsze czasy.Nie jest źle...Naprawdę da się funkcjonować w trybie Zombie. Zawsze przecież można ratować się kawą...Kawa, no właśnie...O kawie niżej:)
- Nie pamiętam co to ciepła kawa. Kawa to moja ulubiona i jedyna używka. I choć najbardziej lubię ciepłą, to od kiedy mam szczęście być mamą, rzadko zdarza mi się taką pić. Albo piję zimną, jak lody Arktyki, albo łykam jednym haustem tak gorącą, że mam wrażenie że poparzę sobie przełyk. Oczywiście nie ma dramatu, bo zdarzają się dni, kiedy tata Zosi jest akurat w domu, i wtedy mogę delektować się kawą o idealnej temperaturze.
- Prawie nie oglądam telewizji. Prawie..bo nowy serial TVN-u ,,Diagnoza", przykuwa mnie do telewizora co wtorek- świetny jest, tak swoją drogą. Ale poza tym jednym wyjątkiem, z ręką na sercu mogę powiedzieć, że właściwie nie oglądam telewizji. I dobrze. Z tej zmiany jestem akurat bardzo zadowolona. Jednym słowem- dobra zmiana!
- Jestem lepiej zorganizowana. Czasem myślę sobie, jak bardzo marnowałam czas w czasach, kiedy jeszcze nie było Zosi. Teraz mam wrażenie, że czasami mój dzień jest wypełniony co do minuty. Może miałabym więcej czasu na odpoczynek i nic nie robienie, gdybym zrezygnowała z kilku rzeczy, które robiłam i lubiłam przed ciążą. Ale nie chce z nich rezygnować, jeżeli nie muszę. Trenuję, żyję aktywnie, dbam o siebie jak dawniej, spotykam się ze znajomymi, kontynuuję specjalizację. Wydawałoby się to niemożliwe -szczególnie gdy twój mąż praktycznie mieszka w pracy, a dziecko jest pod twoją pieką właściwie 24 godziny na dobę-ale się da. Wszystko się da, i nie musi się to odbywać kosztem dziecka. Sama się przekonałam, że jest to tylko kwestia chęci i dobrej organizacji. Czasem tylko zwiększają się deficyty związane z punktem 1. i 2. :)
- Pokochałam spacery. Lubiłam je wcześniej, nie powiem. Ale zazwyczaj szłam gdzieś, do konkretnego miejsca. Od kiedy spaceruje z Zochą, pokochałam długie łażenie bez celu.
- Wiem co to miś szumiś i szczeniaczek uczniaczek. Wcześniej byłam kompletnie zielona w dzieciowych klimatach. Ale gdy pojawiła się Zosia, wiedza na temat wszystkich nowości, trendów zabawkowych pojawiła się sama. Śmiało mogę stwierdzić, że teraz jestem w tej dziedzinie obcykana:)
- Codziennie ćwiczę bicepsy... I to nie zupełnie z własnej woli. Codzienne noszenie "rączkowego" dziecka, to naprawdę niezły trening. Jednym słowem-łapy odpadają. Ale takie już uroki macierzyństwa, nie narzekam. Właściwie to cieszę się tymi chwilami, bo to okres jedyny w swoim rodzaju. Dzieci szybko rosną, za chwilę Zosia nie będzie mnie już tak potrzebować. Warto więc spojrzeć na to w ten sposób i łapać każdą chwilę!
- Jestem najszczęśliwszą osobą na świecie! I niech ten punkt będzie podsumowaniem całego postu:)
Pozdrawiam:)
M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz