wtorek, 17 października 2017

Doceniaj...czyli o chwilach ulotnych.

Dzisiaj miało być o czymś zupełnie innym, ale jakoś tak zebrało mi się na oglądanie starych zdjęć w laptopie :) Oglądałam, oglądałam i myślałam o nieubłaganie mijającym czasie - właśnie te chwile refleksji zainspirowały mnie do napisania tego postu.


Nie odkryję Ameryki mówiąc, że czas leci, zegar tyka a chwile przemijają i nie można ich zatrzymać-oczywista oczywistość...Jednak czasem nie mogę uwierzyć, że mija aż tak szybko. Zosia niedawno skończyła osiem miesięcy, a mi się wydaje jakby to było osiem tygodni, a nawet dni. Kiedy to minęło i dlaczego tak szybko? 
Już dawno zaobserwowałam, że im jestem starsza to czas mija mi coraz szybciej. Właściwie jest to odczucie upływającego czasu, bo czas z punktu widzenia fizyki upływa z tą samą szybkością...Dobra, nie będę się w to zagłębiać, bo asem z fizyki nigdy nie byłam :) Ale faktem jest, że jeszcze w podstawówce na przykład, wakacje wydawały mi się wiecznością. Serio, te dwa miesiące to było tak dłuuuugo, że hej! Pamiętam, że jakoś już w połowie sierpnia podpisywałam wszystkie zeszyty i układałam kolorowe długopisy w piórniku, nie mogąc się doczekać rozpoczęcia roku szkolnego (Aga, siostro - pamiętasz? :P) .Zdążyłam się już stęsknić za szkolnymi koleżankami i za wygłupami na przerwie. A teraz? Ja się pytam, co to są dwa miesiące?! I tak z biegiem upływu moich lat, czas przyspiesza i przyśpiesza coraz bardziej. Też tak macie? Czy tylko ja odkryłam jakieś nowe prawo fizyki- jeeeeny co ja z tą fizyką?;) W każdym razie, teraz level szybkości uciekającego czasu jest w moim odczuciu tak zaawansowany, że jestem tym autentycznie przerażona. 
I co poradzić? Wehikułu czasu nie posiadam - a szkoda, czasu nie mogę cofnąć w żaden sposób. I choć jak śpiewał Sidney Polak - chciałabym naciskać play i stop jak w boom-boxach - to zwyczajnie się nie da. 


Okazuje się jednak, że pewne chwile możemy zatrzymać, choć nie dosłownie.  To wspomnienia, które zostają z nami na zawsze i do których możemy wrócić w każdej chwili sprawiają, że ważne dla nas momenty życia nie przemijają bezpowrotnie. Tak więc czas jednak da się zatrzymać - w pewnym sensie... Wspominam bardzo często, lubię przeglądać zdjęcia, stare filmy, a nagranie z naszego wesela widziałam chyba milion razy...


Ale mam jeszcze jeden, sprawdzony sposób na to, by nie ubolewać tak nad ulotnymi chwilami. Właściwie wiedziałam o tej "metodzie" od dawna, chyba od zawsze...ale jakoś nie potrafiłam chyba wprowadzić tego w życie. Aby się tego nauczyć, musiał pojawić się w moim życiu pewien, dość nietypowy nauczyciel. Nietypowy, bo młodszy ode mnie o 27 lat, mały, łysy, bez zębów i bez żadnego doświadczenia w nauczaniu - raczej w szkołach takiego nie znajdziecie:)  

Tak! To właśnie pojawienie się Zosi sprawiło, że zwyczajnie zaczęłam bardziej praktykować to, co do tej pory było raczej teorią. O czym mowa? Zwyczajnie łapie każdą chwilę i staram się cieszyć każdym dniem, tak jakby był tym ostatnim. Wiem, wiem - brzmi to banalnie...Bo ile razy słyszeliście żeby chwytać dzień, cieszyć się chwilą,  wykorzystywać czas który Wam został? Pewnie milion-ja też...Zdaję sobie sprawę, że to nic odkrywczego. Ale czy udało Wam się wprowadzić to w życie tak na stałe? Bo ja słyszałam, wiedziałam i wprowadzałam co najwyżej na chwilę, a później znów zatracałam się w pędzie życia, zapominając co jest tak naprawdę ważne. To właśnie dzięki Zosi zmieniłam myślenie, można powiedzieć na stałe.  I to przyszło tak naturalnie, niezamierzenie - po prostu. 

Pewne momenty w życiu sprawiają, że człowiek nie jest, i już nigdy nie będzie taki sam jak kiedyś. Ja miałam kilka takich, szczególnie na początku swojej przygody, jaką jest macierzyństwo.  Pamiętam dzień, kiedy przez chwilę realnie bałam się, że stracę córeczkę. Zaledwie pół miesięczna Zosia zadławiła się mlekiem, przestała oddychać. Płacz, reanimacja, karetka, szpital...i strach. Nigdy się tak nie bałam! Ten dzień, ta chwila grozy to było najgorsze co przydarzyło mi się do tej pory. Takie wydarzenia zostają w nas za zawsze, choć wolelibyśmy wymazać je z pamięci i nigdy do nich nie wracać.  Pamiętam dokładnie moje pierwsze myśli po powrocie ze szpitala, myślałam wtedy - Boże! Jak ja mogłam narzekać na zmęczenie, nieprzespane noce, brak czasu...Przecież najważniejsze że ją mamy, całą i zdrową. Bo tak to już niestety jest, że zazwyczaj doceniamy coś jak już to stracimy, albo jesteśmy o włos od straty. A szkoda, bo czasem może być za późno - nie warto czekać. Dlaczego doceniamy zdrowie dopiero jak zachorujemy, a słoneczne dni dopiero jak nadciągnie deszcz? Powiecie - tak to już zwyczajnie jest, taka natura człowieka. Ale warto cieszyć się tym co mamy - tu i teraz...albo przynajmniej próbować. Ja próbuję. Staram się wykorzystywać każdą chwilę i pamiętać o tym, że życie jest krótkie - stanowczo za krótkie. Za krótkie, by nie doceniać tych wszystkich szczęśliwych chwil w naszej codzienności - chwil za którymi przecież za chwilę możemy zatęsknić. Za krótkie, żeby tak strasznie przejmować się co powiedzą inni, jak nas ocenią - ludzie zawsze będą gadać, sądzić, krytykować. Niech myślą i mówią co chcą - brzydko mówiąc - wisi mi to! 

Warto częściej uśmiechać się do ludzi, tak zwyczajnie bez specjalnego powodu. Wczoraj usłyszałam w osiedlowym sklepie spożywczym: -Pani to zawsze taka podejrzanie miła! Kusiło mnie żeby odpowiedzieć, że liczę na rabat na ogórki kiszone ale ugryzłam się w język. To trochę przerażające, że żyjemy w czasach, kiedy bycie uprzejmym - tak po prostu - jest uznawane za dziwne i podejrzane. Tym bardziej cenie sobie ludzi, którzy zarażają pozytywnym nastawieniem do życia, czerpią z niego garściami i cieszą się z małych rzeczy. Świat jest lepszy dzięki nim! 

W całym tym pozytywnym nastawieniu i docenianiu nie chodzi mi oczywiście o to, żeby chodzić cały czas z uśmiechem od ucha do ucha, niczym się nie przejmować i z wszystkiego cieszyć. Życie nie jest idyllą - zmartwienia, troski, problemy dnia codziennego są jego częścią i tego nie zmienimy. Chodzi o to, by czasem zatrzymać się w codziennym pędzie i spojrzeć na codzienność łaskawszym okiem. O to, żeby celebrować szczęśliwe chwile spędzane wśród najbliższych i przyjaciół - bo nigdy nie wiesz, czy ta właśnie chwila nie będzie tą ostatnią. O to, by czasem wyluzować, zwolnić i zwyczajnie cieszyć się z tego co mamy - zdecydowanie za dużo jest ludzi, którzy nie potrafią się już cieszyć z niczego. Łapmy więc nasze chwile, zanim nam uciekną...







M.

                                             
             Mój instagram

4 komentarze:

  1. Czas ucieka niesamowicie szybko, dosłownie przecieka przez palce :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety:( Dlatego warto się cieszyć każdą chwilą :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rabat na ogórki kiszone to faktycznie podejrzana rzecz. Swoją drogą, czy w tle na tym blogu są komórki jajowe, czy tylko mnie się tak kojarzy?

    Kub.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha :) Pierwszy raz spotykam się z takim skojarzeniem, ale ok:)

      Usuń